wtorek, 10 listopada 2015

Prolog

 Wzięłam głęboki wdech niecierpliwie stając pod drzwiami. Zerknęłam kolejny raz na zegarek, nerwowo przestępując z nogi na nogę. W końcu, gdy po domu rozniósł się dźwięk dzwonka, uśmiechnęłam się i odczekałam chwilę, po czym otworzyłam drzwi. Zdawało mi się, że to kilka sekund trwało całą wieczność. Nie mogłam oderwać od Niego wzroku. Westchnęłam w duchu starając się powrócić do świata żywych a pomógł mi w tym głos mojego brata:

- Ty marzycielko spadaj do siebie - mruknął przesuwając mnie na bok.
- Uh, gdybyś nie był takim leniem sam byś mógł otworzyć drzwi. - wzruszyłam ramionami. Nienawidziłam swojego brata. W całym tego słowa znaczeniu. Byłam kompletnym jego przeciwieństwem. Dla niego oprócz dobrej zabawy nic się nie liczyło. Dziwiłam się, że ktoś chciał się z nim przyjaźnić. Gdy pewnego dnia przyszedł do domu ze szkolną gwiazdą - a moim obiektem westchnień, myślałam, że znowu chce mi wykręcić jakiś numer, ale jak się okazało, to byli nowi najlepsi przyjaciele. Jak słodko. Od tamtej pory, codziennie starałam się nie zwariować, gdy On przychodził. Może to dziwne, ale miałam rozpisane godziny w których, się pojawiał, dzięki czemu mogłam się zawsze wcześniej przygotować, tak było też i tym razem. 


 Siedzieliśmy wszyscy przy stole, co jakiś czas zagadywani przez mamę, gdy przyszła moja pora na odezwanie się w sprawie standardowego pytania rodzica "Co tam w szkole?" odpowiedziałam zdawkowo, w tym samym czasie podnosząc się ze swojego miejsca. Pozbierałam talerze i poszłam do kuchni, chcąc odetchnąć. Przygryzłam wargę, powstrzymując cisnący mi się na uśmiech usta. Dałabym sobie rękę  uciąć, że gdy wychodziłam do kuchni On puścił do mnie oczko. Jednak, gdy na spokojnie o tym pomyślałam, pokręciłam głowa, przecież to niemożliwe. Od razu z dobrego nastroju przeszłam na rozpacz. Zachciało mi się płakać i krzyczeć, chociaż wiedziałam, ze nie mam prawa tak reagować, w końcu nie jestem nikim ważnym i właśnie z taką myślą ruszyłam do pokoju. Usiadłam przy biurku, otworzyłam szufladę i wyciągnęłam z niej zeszyt, po czym zaczęłam pisać...